Forum Opowiadania. Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Christina Black Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Bercia
Nowy Talent



Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 3 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: pochodzisz?

PostWysłany: Pią 15:13, 12 Sty 2007 Powrót do góry

Spodobało mi się tu, więc się zarejestrowałam. Wkleję tu próbkę moich możliwości. Kocham Harry'ego Pottera, a najbardziej czasy Huncwotów i Toma Riddle'a. Jeśli ktoś jest zainteresowany to proszę czytać. Proszę o szczerą opinię. Tekst do zobaczenia też na [link widoczny dla zalogowanych]
-*-
Zima. Siedemnasty grudnia. Ulice pokrywał biały, puszysty śnieg. Mimo, że brakowało jeszcze siedem dni do Bożego Narodzenia wszystkie domy lśniły ozdobami.
Wszystkie oprócz starego, przesiąkającego wilgocią pomieszczenia numer czternaście. Siedziała tam drobna kobieta, ściskająca w wiotkich rękach album oprawiony w skórę. Na jej twarzy malował się błogi uśmiech, mimo że od wielu i dni nic nie jadła. Wyglądała na bardzo schorowaną.
Otworzyła album na końcu, gdzie przyklejone było zdjęcie małej, wesołej dziewczynki. Czarne włosy okalały jej twarz, a zielone oczy nadawały przyjaznego wyglądu. Przytulała do siebie puchatego misia. Kobieta zalała się łzami, które spadały strumieniami na fotografię. Przytuliła album do piersi, a potem osunęła się spokojnie na ziemie. Zabrali jej dziecko… Jedyny sens w życiu. Czuła w sercu dziwną pustkę, która nie dawała jej spokoju. Upokorzyli ją i bezczelnie wykorzystali. Wciąż płakała. Album upadł z cichym trzaskiem na ziemię.
- Moje dziecko… Christina… - Szepnęła martwym głosem.
To były ostatnie słowa jakie wypowiedziała w swoim życiu. Jej twarz pokrył lekki uśmiech.

-*-

- Christina, wyprostuj się! – Upomniała dziewczynę surowym tonem matka. Christina automatycznie poprawiła sylwetkę i zasiadła do stołu. Spojrzała na innych członków uczty. Cała rodzina…
No tak, przecież wszyscy chcą godnie świętować czterdzieste urodziny ciotki Mavis z korzeniów Malfoy. Dziewczyna wbiła ponuro widelec w kartofla. Patrzyła jak reszta rodziny konsumuje potrawy.
Och, jak ona nienawidziła tych imprez organizowanych przez rodzinę! Tak naprawdę, gdyby to od niej zależało, w ogóle by tutaj nie przyszła. Pojawiła się i wyłącznie ze względu na matkę, która bez ogródek powiadomiła ją o tym wczoraj wieczorem, kupując uprzednio piękną, bogato zdobioną kreację. Najchętniej zamknęłaby się w swoim pokoju, czytając książkę dotyczącą Czarnej Magii.
Trudno może przejść przez głowę, że jedenastoletnia dziewczynka, aż tak bardzo lubuje się w tego typu zaklęciach. Christina od małego uwielbiała sprawić ból. Z uwielbieniem na twarzy odbierała zabawki młodszym lub słabszym dzieciom, siejąc postrach ulicy. Rodzice z uznaniem patrzyli na to postępowanie Chris. Cieszyli się, że ich córka jest tak podobna jak oni. Sami nienawidzili tych wszystkich mugolów. Szczycili się, że od wieków w ich rodzinie są wszyscy czystej krwi. W końcu niewiele w świecie czarodziei można znaleźć takich rodów. Blackowie do nich niewątpliwie należą. Dlatego też, wychowali swoją córkę na surowych regułach. Ich jedyna nadzieja nie może zostać tak spaprana, jak niektórzy niegodziwcy z takiego wspaniałego rodu.
Archibald Malfoy zastukał swoją łyżką w kieliszek. Wszystkie rozmowy automatycznie ucichły. Skinął głową na swoją małżonkę, która wstała, przywołując na twarz sztuczny uśmieszek.
- Witam wszystkich przybyłych na bankiet z okazji moich urodzin. Mam wielką nadzieję, że będziecie się dobrze bawić. Zapraszam teraz na salę balową, gdzie odbędzie się dalsza część spotkania. – Powiedziała głośno pani Malfoy, wychodząc z jadalni. Goście uczynili to samo.
Trzeba przyznać, że organizatorka bardzo się postarała. Sala wyglądała wspaniale. Po bokach rozstawione były stoły. Jasny parkiet lśnił czystością. Na ścianach wisiały piękne ozdoby z prawdziwego szmaragdu. Na suficie cudownie prezentowały się lampiony. Nie wiadomo skąd wydobywała się muzyka. Pan Malfoy ujął za nadgarstek swoją żonę i wirowali już w rytmie walca. Rodzice Christiny dołączyli do nich, zostawiając swoją córkę samo.
Dziewczyna szybko odnalazła swoje kuzynki – Idelle, Aine i Maureen. Stały naburmuszone w kącie, wbijając wzrok w parkiet.
- Cześć. – Podeszła do nich z uśmiechem. Skinęły tylko głową. - Co macie takie ponure nastroje? - Zapytała z niesmakiem Christina.
- Ten cały bankiet jest jedną, wielką klapą. Gdzie się nie obejrzysz, aż roi się od garniturów i eleganckich sukienek! - Jęknęła ponuro i z żalem panna Lestrange.
- Skoro nam się nudzi, to może się zabawimy? – Spytała z chciwym uśmieszkiem na twarzy Maureen, odgarniając z twarzy jasne kosmyki i zwracając swój wzrok w stronę długiego stołu, przy którym siedziała dziewczyna w ich wieku.
Rozmawiała wesoło z małym chłopaczkiem. Co jakiś czas rzucała przelotne spojrzenia w stronę znienawidzonych kuzynek. Cóż, mogła pozazdrościć na pewno swoim rówieśniczkom figury i urody. Do najpiękniejszych ona nie należała. Dziewczyny podeszły do niej, uśmiechając się szyderczo. Nienawidziły ją za to, że splamiła dobry honor czarodziei zadając się ze szlamami i mugolami. Nie cierpiały tej pomocy, którym niosła potrzebującym. Jej ciepła, dobra i pocieszenia…
- Dzień dobry, altruistko. – Syknęła sarkastycznie Christina, opierając ręce na stole. Caren popatrzyła na dziewczyny brązowymi oczami, które teraz wiały chłodem.
- Nie zamierzam z wami rozmawiać. Jeśli myślicie, że tymi wyzwiskami zrobicie na mnie wrażenie, to przeliczyłyście się. - Odpowiedziała szybko dziewczyna, jakby była się, że coś jej się stanie.
- Nie zamierzamy cię bić, panienko. Proponowałyśmy ci przyjaźń, a ty nam odmówiłaś. Nie będziemy cię również wyzywać. Chciałyśmy ci tylko powiedzieć, że pewnego dnia, zjawi się ktoś, kto usunie ze świata wszystkich mugoli, szlamy, charłaki i zakały rodów. – Oznajmiła Aine z nutą podniecenia w głosie.
- Tak… A na pierwszy ogień pójdziesz ty. - Dodała cicho, tak aby nie dosłyszały ją inne osoby.
Dziewczyny odeszły od Caren ze mściwym uśmieszkiem. Chwyciły z tacy przechodzącego obok kelnera po kieliszku szampana. Wszystkie jak na komendę podniosły je w górę, krzycząc do siebie:
- Za Slytherin! Za nasz przyszły dom! - Jednym haustem pozbyły się całej zawartości kieliszka.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)